Małgorzata Zwierzyk - Krzak

Takie miejsca w bajkach się tylko zdarzają.
I naprawdę to mówię nie kłamiąc.
Tam w zaciszu pod klonem zielonym,
przy poezji się Poeci zbierają.

Kwitną róże pachnące wanilią.
Lwy pilnują progów Starej Plebani.
Pani domu szykuje mikstury,
by poetom wenę doprawić.

Motyl siada w kępce zroszonej trawy.
Wiatr na harfie wgrywa w zieleni.
Wraz ożywa ten ogród baśniowy
w słońca barwie i tęczy promieni.

Zakwitają clematisy, hosty,
kipią różem rododendrony.
Na rabatkach urocze bratki,
bo to ogoród naprawdę bajkowy.

Lady Monik spaceruje lipową aleją.
Pszczoła kwiaty ogrodu zapyla.
Głodne oczy do nieba się śmieją.
Każda chwila jest tutaj szczęśliwa.

I przychodzi ta myśl nieodpartą,
że są jednak takie miejsca baśniowe,
których strzegą Anioły radosne,
gdzie muzyka przyrody zachwyca,
a artyści powracają na wiosnę.

 

Za czerwoną bramą
Za czerwoną bramą był baśniowy ogród.
Zieloną aleją szła młoda dziewczyna.
Wiatr jej krucze włosy rozwiewał jak kłosy.
Przy bramie się pięła dorodna jeżyna.
 
W ogrodzie wzrastały szkarłatne piwonie.
Cień lipy zapraszał na miłe wytchnienie.
Kos w konarach nucił swą rzewną sonatę.
Szal zwiewny błękitu otulał mgłą ziemię.
 
Za czerwoną bramą był niewielki staw.
Po nim śnieżnobiałe łabędzie płynęły.
Rósł rosły tatarak okalając wodę,
po której łabędzie jak żagle sunęły.
 
Nad stawem przysiadła urocza dziewoja.
Karmiła łabędzie płynące po stawie.
Tatarak odbijał się w srebrzystej toni,
jak jej piękne lico i włosy rozwiane.
 
Za czerwoną bramą w baśniowym ogrodzie,
gdzie siedziała w cieniu urocza dziewczyna,
był świat jakby z bajki, różdżką malowany.
Tam się inny wymiar istnienia zaczynał.
 
Była sobie brama w kolorze czerwieni.
Za nią barwny ogród z piwonii kwiatami.
Tam młoda dziewczyna marzyła o szczęściu,
zachwycając oczy natury darami.
 
sierpień 2020
 
 
 
Nasz ogród
 
Nasz ogród pachniał tato miętą,
kwitnącą wiśnią w czas majowy.
bzami, co otulały zmysły,
kwiatem jabłoni muślinowym.
 
Szliśmy za ręce się trzymając.
Ciepły wiaterek grał melodię.
Ja miałam suknię w polne maki.
Ty z lnu utkane miałeś spodnie.
 
Tam krzak porzeczki rósł przy płocie.
Piwonie pięły się do chmur.
Nad nami sunął biały żagiel
i tango tańczył ptasi sznur.
 
Siadaliśmy po starą gruszą.
Słodyczy smak na ustach czułam.
Opowiadałeś mi o świecie.
Marzenia o przyszłości snułam.
 
Jaśmin zakwitał na kremowo.
Pąsowe róże rozkwitały.
Patrzyłam na ten piękny ogród,
w kolorach i zieleni cały.
 
Kiedy mi smutno tam powracam.
Tatuś przytula swą dziewczynkę.
Wpina kwiat chabru w złote włosy.
Zrywa soczystą jej malinkę.
 
Nasz ogród pachniał tato miętą.
A kiedy w maju bielą kwitł,
chłonęłam ten cud z namiętnością.
To był nasz świat, w nim ja i ty.
 
Znów mi się zdaje, że tam jestem.
Biegnę alejką w twe ramiona.
Śmiejemy się do siebie tato.
Kremowe kwiaty na jabłoniach.
 
Jestem szczęśliwa, frunie motyl.
Mój tata ze mną tańczy w kwiatach.
Wiatr gra sonatę na swej harfie.
W warkocze moje chabry wplata.
 
maj 2020

Gdzieś w szuwarach na mazurskich jeziorach,
w tataraku, co odbijał się w toni,
księżyc iskry złociste rozrzucał,
po jeziorze w swej szacie brodził.
 
Dzień odpływał w sosnowej łodzi,
gdy horyzont przechodził w pomarańcz.
Owal płynął po wstędze kobaltu
w pieśni wieczornej fanfarach.
 
Ożywiły się falą wiatru szuwary.
Stare wierzby pochyliły ku ziemi.
Nagle niebo spłonęło w ogniu
i sierpniowej, ognistej czerwieni.
 
Biały łabędź jak żagiel na morzu
wyciągając szyję, swe skrzydła rozłożył.
Kompan księżyc zaglądnął mu w oczy.
i pomarańcz na biel tę położył.
 
Linia wody zlała się z niebem.
Toń zielona przechodziła w złocienie.
Wiatr ustawał, zasypiało jezioro.
Sen mazurski spłynął na ziemię.
 
Tylko cicha melodia w szuwarach
kołysała delikatnie do snu.
W tataraku ktoś ogniki zapalał.
Po kobalcie złoty owal się snuł.
 
lipiec 2021