Beata Anna Symołon

Cisza krajobrazu

Na ułamek sekundy dostrzegłam krajobraz idealny. Oczyma wyobraźni, bowiem rzeczywistość okazała się zbyt zaludniona, nazbyt zawirowana ruchem postaci, aby ukazać ciszę. Taką, jaką lubię najbardziej fotografować. Ciszę krajobrazu, krajobraz w ciszy, ciszę przemawiającą swoim nieskalanym pięknem... W tamtej chwili marzyłam o niej, zatrzymywałam się, szukałam najlepszej perspektywy, zaklinałam wzrokiem bliźnich, by choć przez chwilę przestali wyłaniać się zza kolejnych parkowych alejek... Na próżno. W końcu poddałam się i zaczęłam fotografować... cały ciąg obrazów zamiennych. Nie po to, aby za pomocą programów usuwać z moich pejzaży ludzi i stworzyć zakłamane wspomnienia, lecz by móc wracać do tamtego klimatu. Olśnienia.
    Długa parkowa aleja. Gałęzie jesiennych drzew tworzyły podniebną kopułę. Na dole - dyskretny dywan cieni przetykany usychającym złotem. Trójwymiarowy. Drgający w zawieszonym czasie południa. Po obu stronach rytm wyznaczany przez rzędy jaśminowców. To, co najistotniejsze, stanowiło tło obrazu. Rozpryskująca fontanna wody prześwietlona do granic czytelności. Własnej i tego, co poza nią. Każda kropla zdawała się być ponad miarę obarczona ciężarem światła. Światłem nie do udźwignięcia. Idealna aleja zatopiona w ciszy. Ciszy krajobrazu. Ciszy, w której można usłyszeć siebie...
                                Beata Anna Symołon